..
Light&fast, czyli porady magazynu GÓRY dla każdego

98 | 88124
 
 
2010-03-17
Odsłon: 3885
 

Abałakow - coś tak prostego, a przy tym tak genialnego

Zimowy sezon już praktycznie za nami. Ale, ale, w kwietniu od lat u naszych południowych sąsiadów są idealne warunki do wspinaczki lodowej.
Jako iż nasz blog ma być miejscem, w którym znajdziecie wszystkie najciekawsze porady, jakie w ostatnich latach publikowaliśmy w Magazynie GÓRY, tym razem postanowiłem przypomnieć naszym czytelnikom o pewnym mało znanym patencie na przewleczenie repa podczas montowania niesamowitej i bardzo ułatwiającej życie podczas wspinaczki w lodzie metody Abałakowa.

Przy okazji warto wspomnieć, iż podczas licznych tegorocznych wspinaczek lodowych w naszych Tatrach praktycznie na każdej drodze znalazłem „założonego”  Abałakowa, co oznacza, iż metoda ta staje się w naszych kraju coraz bardziej znana i popularna - wzrasta zaufanie do niej, a kiedyś było z tym naprawdę kiepsko;-) 
 
Poniżej zamieszczam stary tekst opublikowany na łamach GÓR parę ładnych lat temu:

Jak wszyscy wiemy, idealnym rozwiązaniem na założenie stanowiska w lodzie – czy to „wędkowego”, czy zjazdowego – jest tak zwany Abałakow. Jego zaletami, poza dużą wytrzymałością (w dobrym lodzie, przy optymalnej temperaturze, jeżeli wykorzystujemy około 20-centymetrowe śruby jest to powyżej 2 ton), jest przede wszystkim brak konieczności pozostawienia na stanowisku śrub. Nie chcę się tu rozpisywać nad samą metodą, zainteresowanych odsyłam chociażby do „biblii” wspinaczy lodowych i mikstowych, jaką jest książka mistrza Willa Gadda. Zostało tam dokładnie wyjaśnione co i jak. Także to, jak sobie radzić, gdy nie mamy specjalnego przyrządu (haczyka), służącego do przeciągnięcia repa przez wykonany wcześniej śrubami otwór. Myślę, że większość miłośników wspinania w lodzie wie, że to proste urządzenie można zrobić samemu, używając do tego starej szprychy rowerowej. Jednak co począć, gdy zostaniemy zmuszeni do użycia Abalakowa podczas wspinania, a nam – mimo że byliśmy grzeczni – Mikołaj nie przyniósł na święta firmowego haczyka, a w pobliżu nie ma żadnego roweru? (co, o dziwo, dość często zdarza się na przykład w dużej lodowej ścianie). Gadd proponuje użycie w tym celu taśmy. Gdy czytałem ten fragment, już w domowym zaciszu ogarnęły mnie wątpliwości. Praktyka okazała się jeszcze gorsza.
Podczas alpejskiej wspinaczki zdecydowaliśmy się na wycof. Jedyną możliwością na nie poniesienie dużych strat sprzętowych (śrubkowych) był Abałakow. Po kilkunastu minutach bezskutecznych prób z taśmą musieliśmy dać za wygraną. Jednak jakoś chcieliśmy zjechać. Nie na darmo mówi się, że potrzeba jest matką wynalazków. Naszym „wynalazkiem” okazała się kostka, a raczej jej cięgło. Używając standardowej kości o powiedzmy, dość giętym cięgle, bez problemu wykonaliśmy w sumie trzy Abałakowy. Czasowo zajęło to niewiele dłużej niż przy użyciu firmowego haczyka. Pamiętajmy więc o tej możliwości – może kiedyś wybawi nas z dużych tarapatów?

Uwagi po latach.

1. Odkryłem niesamowity „haczyk” do Abałakowa – bardzo lekki i bardzo dobrze wykonany praktycznie nie do zniszczenia, i co najważniejsze stosunkowo tani. Niestety nie wiem (nie spotkałem się z tym), czy jest możliwość zakupienia go w Polsce (ja go kupiłem w Chamonix), producent to firma Simond - http://www.simond.com/fiche-A|SIMOND|10058ABALA-020101070000.html.
Mój zestaw do robienia Abałakowa uzupełnia jeszcze najlżejszy i chyba najmniejszy nóż świata;-) czyli ostra jak zęby piranii, gigantyczna „maczeta” firmy Trango o nazwie Piranha;-) http://www.trango.pl/index.php?page=kat&cat2=Inne 

2. W tak zwanym międzyczasie troszkę tych Abałakowów zrobiłem i mam kilka wydaje mi się ciekawych uwag praktycznych.

Po pierwsze, ten patent z cięgłem od kości naprawdę zostawmy sobie jako awaryjny;-). Jest on skuteczny(dużo zależy od sztywności repa, jakiego używamy), ale z haczykiem jest znacznie prościej i szybciej.

Z założenia mieliśmy tak wkręcać śruby, by kąt między nimi wynosił 60 stopni, zatem byłby to trójkąt równoboczny. Zauważyłem, iż znacznie zmniejszymy prawdopodobieństwo „nie trafienia” się otworami w momencie jak będziemy wiercić otwory w oparciu o trójkąt równoramienny.
O co mi chodzi? W momencie kiedy podstawa naszego trójkąta (odległość między otworami) jest mniejsza niż głębokość otworów (długość śruby), to znacznie zmniejszamy szanse, iż nasze otwory, poprzez dobranie złego kąta w ogóle się nie spotkają (a może się tak zdarzyć, nawet jeśli kręcimy w tej samej płaszczyźnie).

Ja to robię tak:
Wkręcam pierwszą śrubę (dalej staram się zachować kąt około 60 stopni). Wykręcam ją. Przykładam do lodu w ten sposób, iż początek śruby ląduję na skraju istniejącego otworu. Zaznaczam sobie w „głowie”, gdzie się kończy śruba. Wkręcam drugi raz śrubę w ten sposób, by znów skrajna obrys nowo powstałego otworu znajdował się w miejscu, w którym kończy się śruba będąca podstawą trójkąta;-)
Dość to zawiłe;-). Ale chodzi mi o to, iż podstawa tego trójkąta jest równa długości śruby pomniejszonej o dwie średnice śruby – po jednej z każdej strony.
 
3. Hamerykańska firma BD, jak to mają tamtejsze firmy w zwyczaju, postanowiła ułatwić zadanie do granic możliwości i wypuściła w tym roku przyrząd o nazwie First Shot. Przyrząd ten należy do kategorii „duridiot”, czyli do takich które to mają myśleć za nas. http://www.blackdiamondequipment.com/en-us/shop/climb/ice-protection/first-shot. Dzięki niemu na pewno zawsze nasze otwory się przetną. Nie stosowałem, ale mój Simond i jeszcze starszy haczyk z szprychy wydaje mi się wystarczający.

4. Ważna uwaga! Jeśli podczas kręcenia drugiej śruby zauważycie, iż raczej się pomyliliście i wkręcacie ją trochę pod innym kątem, to nie denerwuje się, jeszcze nie wszystko jest stracone, wystarczy, iż otwory się chociaż „musną” – dobrym haczykiem przeciągniecie repa przez takiego Abałakowa.

5. Jeśli mamy suchy lód, a przed sobą wiele zjazdów, lub po prostu nie mamy repa na zostawienie, to możemy przez nasze otwory przewlec bezpośrednio linę zjazdową, wtedy po ściągnięciu jej po zjeździe na drodze nie zostanie po nas dosłownie nic.

6. Zawsze zostawiajcie sobie jedną śrubę. W najmniej oczekiwanej sytuacji może się okazać, iż potrzebujecie osadzić jakiś dodatkowy przelot, wtedy zawsze możecie sobie założyć Abałakowa. To informacja szczególnie ważna dla tych, którzy pierwszy raz wybierają się na dłuższe drogi, a mają za mało śrub. Jeśli boicie się, że Wam zabraknie śrub na przeloty, to zakładajcie na prowadzeniu Abałakowy(nie cały czas wspinamy się w pionie, na drodze znajdzie się czasem parę miejsc, w których można wygodniej stanąć).

7. Jeśli wspinacie się w bardzo napowietrzonym lodzie, założenie Abałakowa jako przelotu może czasami być jedyną możliwością na jakąś sensowną protekcję.

8. Jak lód jest na tyle cienki, iż będziecie robić Abałakowa z najkrótszych śrub – 8 cm lub 12 cm, to pamiętajcie, zawsze zakładajcie co najmniej dwa Abałakowy i łączcie je ze sobą tak, by były jednocześnie obciążane.

9. Zawsze podczas zjazdów, obojętnie czy w lodzie czy w skale, stosujcie zabezpieczenie tzw. „back up”, który po przetestowaniu stanowiska przez pierwszego zjeżdżającego (który powinien być najcięższy w zespole - jechać z najcięższym plecakiem itp.), zostaje zlikwidowane przez ostatniego zjeżdżającego(oczywiście w momencie, kiedy stanowisko okazuje się dobre).

10. Wspinajcie się jak najwięcej w lodzie!

ICE IS NICE;-)
 
PS. Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania dotyczące wspinaczki lodowej lub jesteście zainteresowani kursami wspinania w lodzie w Polsce lub Norwegii, to proszę o kontakt.
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
M. Ciesielski 2011-02-18 18:35:48
dzięki za info pozdr
Paweł Strzelecki 2011-01-11 13:05:31
Pozwolę sobie na małe sprostowanie. Ten patent BD jest jednak regulowany i można sobie ustawić optymalny rozstaw otworów dla różnych długości śrub (konkretnie dla 16, 19 i 22 cm), więc jeden nam wystarczy (o ile wogóle go potrzebujemy ;) Pozdrawiam PS
Piotr Michalski 2010-05-24 01:05:36
Ahoj, [a w tym przypadku, to Priwiet!]Maciek! Cóż - my używaliśmy tego świetnego wynalazku Witalija Michajłowicza Abałakowa już kilka razy. I sprawdza się świetnie! Ale oczywiście po "przezwyciężeniu początkowych trudności", osiągnięcie przynajmniej jako - takiej wprawy w zakładaniu. [Czyli jak prawie z wszystkim...] I jako wspinacze lokalni - mam tu na myśli większość polskich - a dokładniej wspinacze biedni - nie mamy pieniędzy ani na wynalazki firmy Simond, ani Black Diamond, itp. - mamy otwartą głowę i pomysły własne... [Bo mieć je musimy nawet];-) ] Tutaj znalazło to zastosowanie przy takim wynalazku - kluczu do wpychania do- i wyciągania repsznura z wywierconego otworu. Podzielę się tym wynalazkiem z wszystkimi - i to zupełnie za darmo! ;-D Otóż najlepsza do skonstruowania czegoś takiego - jest... szprycha rowerowa! Stal, z której jest ona wykonana - jest na tyle miękka, żeby dało się ją jakoś "ukształtować sposobami domowymi". [Tzn. wygiąć - na jednym końcu haczyk, którym będziemy zahaczać i wyciągać repsznur, a na drugim kółeczko - zaczep na karabinek - na którym będziemy to nosić.]Taka stal jest i na tyle miękka, żeby ją jakoś kształtować, i na tyle twarda, żeby się nie gięła. [Tzn. giąć to się będzie, na pewno - ale "da się przeżyć".] W każdym razie pomysł jest świetny, sprawdza się - i warto go przećwiczyć, opanować. Oczywiście przed jakimś wyjazdem, na którym przewidujemy, ze to się może przydać... W Tatrach - w praktyce raczej rzadko - ale kto chce, potrzebuje i może - temu pomoże!


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd