..
Light&fast, czyli porady magazynu GÓRY dla każdego

98 | 88097
 
 
2010-08-12
Odsłon: 3529
 

Daisy chains – czy umiemy z niego korzystać?

Połowa sierpnia już za nami, dla mnie ostatnie dwa miesiące to intensywny okres szkoleniowy – zarówno w skałach, jak i Tatrach oraz Alpach.
W tak zwanym międzyczasie starałem się dużo wspiąć dla siebie, w związku z tym praktycznie cały czas byłem w górach. Konsekwencją tego było to, iż dzięki temu często przyglądałem się innym wspinaczom.
Co się okazało? Wydaje mi się, iż więcej osób używa pętli Daisy Chains, ale co jest przerażające, wiele z nich, w tym również ci bardziej doświadczeni (także instruktorzy, dla których Daisy Chais jest bardzo praktycznym narzędziem w ich pracy) stosują Daisy nieprawidłowo, co więcej często w sposób, który zagraża ich zdrowiu lub życiu.

Wrócimy na chwilę do korzeni...
Daisy zostało wymyślone przez wspinaczy amerykańskich do „hakówki” (wspinaczki metodą sztucznych ułatwień). Z założenia jedną końcówkę Daisy przyczepiało się do łącznika!!! naszej uprzęży, a do końca wpinało się karabinek, którym wspinacz dopinał się do punktu lub do „ławek”, które to dopinało się do poszczególnych punktów, które były obciążane statycznie. Liczne pętelki, jakie posiada Daisy umożliwiają szybkie skrócenie poprzez wpięcie się w nie za pomocą fifki lub karabinka umieszczonego w łączniku uprzęży. (Amerykanie praktycznie nie używają podczas haczenia popularnych w Polsce „giełgaczek” – czasami używają czegoś, co działa podobnie i nosi nazwę Easy Daisy – ale to już inna historia.)
Poniżej widać, jak podczas hakówki na El Capitanie (pierwsze powtórzenie Central Scrutinizer) Jacek ma poprzez Daisy dopięte Skyhooki. Autorem zdjęcia jest Tadek Grzegorzewski www.montano.pl.

Daisy również świetnie nadaje się jako pętle, którymi łączymy się z przyrządami samoblokującymi się podczas podchodzenia na linie – zwłaszcza podczas „metody amerykańskiej”, kiedy to do podchodzenia używamy dwóch „małp” i dwóch ławek – dzięki oczkom Daisy łatwo możemy wyregulować długość naszej pętli.
Poniżej widać jak podchodzę tą metodą podczas próby uklasycznienia niemieckiej drogi White Stupid Man na Grenlandii. Autorem zdjęć jest Wawa Zakrzewski.

Oczywiście można używać Daisy jako pętli, w którą wspinamy sprzęt – np. na stanowisku podczas hakówki, kiedy mamy go naprawdę dużo, ale jest to chyba marginalne wykorzystanie tego patentu.

Szybko wspinacze zaczęli używać Daisy również jako pętli stanowiskowej oraz jako pętli do zjazdu w wysokim przyrządzie. I tutaj zaczęły pojawiać się problemy...

Podczas hakówki lub podchodzenia na linie Daisy skracało się poprzez wpięcie dodatkowego karabinka, najczęściej dopiętego do łącznika oraz w jedno z uszek. Stosując Daisy jako pętlę asekuracyjną wspinacze zaczęli skracać Daisy jednym karabinkiem, a to może być (mamy 50% szansy) bardzo niebezpieczne.

Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu poglądowego:
http://www.youtube.com/watch?v=58qWRr4LiBY

Proponuję prostsze rozwiązanie niż to, które zaleca firma BD, wystarczy na końcówce Daisy – tam, gdzie wpinamy karabinek zrobić kluczkę lub wyblinkę i w to wpiąć karabinek – jeśli skrócimy Daisy i strzelą nam oczka (poszczególne szwy mają wytrzymałość przeważnie na około 150 kg), to będziemy mieć pewność, iż na wyblince lub kluczce karabinek się zatrzyma.
Naprawdę to działa i sprawia, iż bezpiecznie możemy korzystać z wszystkich zalet Daisy.

Kolejne uwagi, z jakimi chciałbym się podzielić, dotyczą zarówno korzystania z Daisy, jak i z normalnych pętli, z których robimy sobie przysłowiowe auto (np. podczas zjazdów).

Pierwsza sprawa – bardzo ważna – nigdy nie asekurujemy prowadzącego, będąc wpiętym do stanowiska tylko przez taśmę – możemy wisieć sobie np. w Daisy, ale zawszę musimy być połączeni ze stanowiskiem za pomocą liny.
Możemy być wpięci w stanowisko tylko za pomocą Daisy w jednym przypadku – jak asekurujemy idącego na drugiego partnera z przyrządu (lub z półwybliki) wpiętego w stanowisko. Taka sytuacja często występuje, gdy wspinamy się systemem blokowym – po parę wyciągów. Dochodzący do stanowiska partner wpina się liną i asekuruje nas na kolejnym wyciągu.

Druga sprawa – cześć wspinaczy Daisy lub taśmę do zjazdów przewleka nie przez sam łącznik, ale przez oba otwory, przez które ten łącznik przechodzi - w ten sam sposób, w jaki wiążemy się do uprzęży liną. Nie jest to śmiertelny błąd;-), ale znaczniej wygodniej jest wiązać się tylko do samego łącznika – jest on wytrzymały (chyba iż mamy starą uprząż – patrz tragiczny wypadek Todda Skinera), więc jest to bezpieczne (do samego łącznika wpinamy przecież przyrząd asekuracyjny).
Mamy większą przejrzystość – przecież musimy jeszcze do uprzęży dowiązać się liną.
Zaciśnięta pętla powoduje, iż cześć udowa podchodzi do części biodrowej i zmienia to troszeczkę geometrię pracy uprzęży – inaczej wisi się jednak w taśmie przyczepionej do łącznika, który się nie zaciska.
Cześć osób uważa dodatkowo, iż ta zaciskającą się pętla niszczy szybciej uprząż niż sam przesuwający się łącznik – ten argument jest jak dla mnie najmniej przekonujący, ale warto go tu również przytoczyć.

Zatem pamiętajmy, Daisy to super patent, ale tylko gdy się go umiejętnie i z głową wykorzystuje.

Pozdrawiam
Maciek
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Regan 2010-08-15 09:45:30
Dzieki za podpowiedz - to wlasnie ten patent. Ten rodzaj daisy jest troche drozszy, ale wydaje sie, ze warto zainwestowac.Jedynym minusem w Metoliusie jest to, ze ma wieksze "skoki" miedzy petlami, wiec regulacja dlugosci jest mniej plynna, niz w tych tradycyjnych.
mloskot 2010-08-15 00:26:03
Chodzi zapewne o Metolius PAS (Personal Anchor System): http://www.metoliusclimbing.com/pas_personal_anchor_system.html
Regan 2010-08-13 19:46:49
Dzieki za post... Moze jeszcze moglbys uzupelnic temat o odnotowanie daisy w formie warkocza z osobnych petelek. Ten patent eliminuje wszystkie opisane zagrozenia. Niestety nie pamietam producenta. Pewnie jest to jedna z amerykanskich firm. pzdr regan


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd